Wataha Fern Flower
Tereny watahy => Dżungla => Wątek zaczęty przez: Saphira w Październik 20, 2013, 13:08:47
-
Gorąca puszcza, gdzie żyją różne zwierzęta i rośliny
-
Wszedł powoli, dostojnym krokiem. Rozejrzał się smętnie swymi białymi oczami.
Słońce świeciło, przeszkadzało mu to. Czarna sierść nie była fajna.
Zaczął łazić po dżungli, jakoś nudziło mu się ostatnio, więc wybrał się na spacer.
-
Wleciałam. Wylądowałam na ziemi, złożyłam skrzydła rozejrzałam się miodowymi oczami. Dostrzegłam szybko basiora i przyjrzałam mu się.
-
Usłyszał coś, a on głuchy nie był. Rozejrzał się i ujrzał waderę. Nadal łaził, w końcu jednak będąc bardzo blisko wadery zatrzymał się. Skinął łbem, bo po skrzydłach poznał, że była to duża ranga.
- Witam.. Jestem Sekitan.. - powiedział swym wiecznie zachrypniętym głosem.
-
Stałam spokojnie. Nie obawiałam się ataku, a nawet jeśli to samą siłą, beza mocy bym go pokonała. A z mocami to nie ma szans.
-Witam, nazywają mnie Saphira.
-
Ponownie skinął łbem. Jakoś tak czuł się trochę onieśmielony przy niej. Nigdy tak się nie działo, gdy był przy innych waderach. Spojrzał na dżunglę swymi oczami.
-
-Nowy w watasze?-spytałam
-
Zamyślił się chwilę, potem oprzytomniał.
- Tak.. jakoś tak wyszło..
-
Uśmiechnęłam się lekko. Dostrzegłam przelatującego ptaka. Uciekał szybko, gdy tylko nas zobaczył.
-Fethrblaka, eka weohnata néiat haina ono. (Nie zrobię ci krzywdy)-powiedziałam cicho, jednak ptak zaraz to wychwycił. Zawahał się, po czym podleciał do mnie i usiadł mi na nosie. Był niewielki.
-
Spojrzał na ptaka. Zmartwił się nieco, bo już zbliżała się noc, a zbliżająca się noc jest oznaką również zmianą w człowieka. Pokręcił łbem, bo sama myśl go obrzydzała.
-
Uśmiechnęłam się lekko, ukazując kły. Potrząsnęłam lekko łbem i ptak odleciał. Spojrzałam na Sekitana.
-Coś się stało?
-
- Nie.. nic.. - skłamał.
-
-Nie musisz kłamać.
-
Odsunął się kawałek i spokojnie zmienił w człowieka. Siadł pod drzewem.
- Klątwa. Tyle.
-
Spojrzałam na człowieka. Od zawsze czułam do nich odrazę. Usiadłam i przymknęłam oczy.
-
Ranek już wprawdzie nastał. Chłopak ponownie przemienił się, w swą ulubioną postać - wilka. Odetchnął z ulgą.
-
I znów kolejna zmiana. Zaczęło go denerwować, że musi się zmienić. Siedział pod drzewem.
-
-Skąd się wzięła ta klątwa?-spytałam zaciekawiona, oglądając kolejne zmiany wilka-chłopaka.
-
Oprzytomniał, gdy zmienił się w wilka.
- Zaklęto mnie, tyle wiem. I tak co noc, chyba że zjem takie zioła, których nie mam..
-
-Jak się nazywa ta roślina?-spytałam. Lata podróżowałam, moja matka była zielarką.
-
- Sam nie znam nazwy. Rozpoznawałem ją po cudownym zapachu miodu, kształt miał lilii a kolor w zależności od pogody.. słońce, to był żółty, deszcz albo burza niebieski..
-
Spojrzałam na Skitana. Zaczęłam się zastanawiać. Pamiętam, że matka często mi opowiadała o różnych roślinach. Kilka minut trwałam w bezruchu. Coś mi się kojarzyło, jednak nazwę miałam na końcu języka.
-
Oparł łeb na łapach. Przyglądał się trawie. Jakaś mrówka weszła mu na pysk. Spojrzał na nią.
-
-Wiem!-krzyknęłam nagle. Poderwałam się z miejsca.-Chodź za mną!-powiedziałam, i już miałam zamiar wylatywać, jednakże uświadomiłam sobie, że on nie lata. Wbiegłam w głąb dżungli, do małego wodospadu.
-
Zmienił się w człowieka, bo taka natomiast była pora. Zaczął biec za nią, w końcu dobiegł.
-
Stanęłam przy brzegu. Zaczęłam mruczeć zaklęcie w pradawnej mowie. Po chwili obok mnie pojawił się kwiat.
-Proszę.-powiedziałam do Sekitana.
-
Szybko wsadził kwiat do buzi. Dziwnie to wyglądało. Nagle zmalał i stał się wilkiem.
- Jesteś wspaniała.. - uśmiechnął się i liznął ją nieśmiało po pysku
-
Uśmiechnęłam się lekko.
-W przeszłości moja matka była zielarką. Często opowiadała mi o roślinach i ich właściwościach.
-
W środku coś go zaczęło 'palić'. Nigdy się tak nie czuł.
-
Puściłam mu oczko.
-A ty co tak małomówny?-spytałam z lekkim uśmiechem. Coś w tym basiorze było wyjątkowego.
-
- E.. jakoś tak nie m-mam tematów do rozmowy. - mruknął, jąkając się
-
Uśmiechnęłam się. Położyłam się na ziemi, rozkładając płasko skrzydła. Spojrzałam na wodę.
-Adurna.-mruknęłam cicho. Woda zaczęła zmieniać swój kształt. Zwykle byłaby to róża, ptak, albo coś w tym stylu. Teraz się pojawiło serce. Przerwałam zaklęcie, serce znikło.
*Co się ze mną dzieje?*-pomyślałam.
-
Po chwili wstał niezauważalnie i stał się niewidzialny. Przebiegł kawałek, po chwili znalazł piękny kwiat. Wrócił do wadery, usiadł obok niej i wręczył jej kwiatka.
-
Spojrzałam na basiora. Uśmiechnęłam się lekko, pokazując białe kły.
-D-dziękuję.-powiedziałam.
-
Uśmiechnął się miło i skinął łbem.
-
Spojrzałam na kwiatka. Czułam miłą woń ów kwiatka. Czułam się inaczej niż zwykle. Zazwyczaj w obecności innych byłam lekko spięta, gotowa na atak. Przy nim wiedziałam, że nie muszę się bać.
-
Przytulił ją lekko.
-
Przeszły mnie przyjemne dreszcze. Nigdy się jeszcze nie czułam tak dobrze, przyjemnie.
-
Uśmiechnął się lekko. W jego głowie była burza. Nigdy tego nie czuł. Po chwili, sam nie wie, co go naszło, wydusił.
- Zostaniesz moją partnerką?
Miał ochotę zwiać, zniknąć, uciec. Wydało mu się chwilę, że popełnił głupstwo, które przesądzi jego życie. Zamilkł.
-
Na chwilę zamilkłam. W mojej głowie kłębiły się różne myśli.
-Tak.-powiedziałam, w sumie nie z mojej woli. Po prostu to samo ze mnie wyszło.
-
Liznął ją ponownie.
-
Uśmiechnęłam się. Nad nami pojawiła się tęcza.
-
Uśmiechnął się.
-
Przez nieuwagę straciłam kontrolę nad magią. Zamiast naszyjnika, wyszedł diadem. Pospiesznie próbowałam cofnąć zaklęcie.
-
- Może.. może się przejdziemy?
-
Diadem znikł.
-Jasne.-uśmiechnęłam się.
-
- Pani przodem.
-
-Choć, zaprowadzę cię do mojego pałacu.-powiedziałam i wyszłam.
-
Wyszedł za nią.